Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Protest ratowników medycznych w Trzciance. Nie ma kto jeździć w karetkach

Martin Nowak
Martin Nowak
Szymon Starnawski/Polska Press
Ratownicy medyczni strajkują w całej Polsce. W naszym regionie najgorsza sytuacja jest w Szpitalu Powiatowym w Trzciance, gdzie w poniedziałek nie działała żadna z trzech karetek

- Jesteśmy zawiedzeni, ale widzimy światełko w tunelu - tak po kolejnym spotkaniu z dyrekcją szpitala mówią ratownicy medyczni z Trzcianki, którzy w ramach protestu postanowili nie przychodzić do pracy i m.in. nie obsługiwać karetek pogotowia. Część z nich pozostaje na zwolnieniach lekarskich, część wzięła urlopy wypoczynkowe, a inni po prostu nie biorą dodatkowych dyżurów. Jak długo to potrwa?

Czarny poniedziałek

Stanowcze ,,nie" ratownicy powiedzieli w poniedziałek 6 września. Wówczas nie miał kto obsługiwać karetek pogotowia, które stacjonują w Trzciance, Wieleniu i Krzyżu Wielkopolskim. Pojazdy ratunkowe tego dnia w ogóle nie wyjechały w teren.

Jak się okazało, tego dnia aż 25 z 28 ratowników z Trzcianki przystąpiło do ogólnopolskiego protestu ratowników medycznych. Domagają się oni podwyżek płacy i lepszego sprzętu m.in. nowych ambulansów.

- Te osoby, które w tej chwili pracują w ratownictwie medycznym, to prawdziwi pasjonaci. My po prostu lubimy pomagać innymi, czuć tę adrenalinę. Niestety, nie możemy dłużej pracować w takich warunkach, jakie panują obecnie. Jesteśmy przepracowani i zbyt mało zarabiamy - mówi Dezyderiusz Ławniczak, który od 15 lat pracuje jako ratownik medyczny. Niestety, jak dodaje, chętnych do pracy w tym zawodzie nie ma.

- Obecnie ratownicy pracują jakieś 300- 400 godzin miesięcznie. Są zmęczeni i niedoceniani. To wszystko sprawia, że nie ma chętnych do pracy w tym zawodzie.

Jedna karetka już jeździ

We wtorek 7 września, sytuacja uległa minimalnej poprawie. Jedna karetka z Trzcianki była już obsługiwana. Pozostałe dwie z Krzyża Wielkopolskiego i Wielenia nadał nie jeździły. Taka samo było w środę 8 września. Tego dnia, odbyło się kolejne spotkanie ratowników z dyrekcją szpitala. Czy osiągnięto porozumienie?

- Jeżeli dobrowolnie wrócimy do pracy, to wtedy będziemy mogli mówić o podwyżkach - mówi ratownik medyczny Paweł Sofij, który osobiście uczestniczył w rozmowie z dyrekcją szpitala. Według niego sytuacja stanęła w martwym punkcie, ale widać światełko w tunelu.

- Jestem optymistą i liczę na to, że gdy ratownicy wrócą do pracy ze zwolnień lekarskich, to doczekają się podwyżek płac. Zdajemy sobie sprawę, że nie możemy protestować w nieskończoność, bo zdrowie i życie pacjentów są dla nas wartościami nadrzędnymi.

Nadzieja w zmianie stawki za dobokaretkę

Światełkiem w tunelu ma być zwiększenie stawki za dobokaretkę, dzięki czemu mają znaleźć się pieniądze na podniesienie wynagrodzeń dla ratowników medycznych. Ta - jak deklaruje rząd - ma się zmienić już od 1 października.

- Te regulacje oznaczają, że realnie do systemu ratownictwa medycznego w tym roku trafi dodatkowe 60 mln złotych, a w przyszłym - nawet 240 mln zł - podczas konferencji prasowej mówił minister zdrowia Adam Niedzielski.

Jakiej zmianie mają ulec stawki za dobokaretkę? O tym dokładniej mówił już wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.

- W systemie państwowego ratownictwa medycznego działają w Polsce dwa zespoły. Jest to zespół tzw. S, czyli specjalistyczny i zespół P, czyli podstawowy. Do tej pory stawka na karetkę S, czyli specjalistyczną, wynosiła 4 tys. 157 zł. Od 1 października chcemy, aby ta wycena wynosiła 5 tys. 583 zł - mówił wiceminister Kraska.

Z 3 tys. 152 zł na 4 tys. 187 zł - ma natomiast zmienić się wycena dobokaretki dla karetki typu P, czyli podstawowej.

- Na karetce S wzrost będzie o ponad 1 tys. 400 zł, na karetce P o ponad 1 tys. zł - podsumował Waldemar Kraska.

Co dalej?

Dyrektor Szpitala Powiatowego w Trzciance lek. Mirosław Szymajda w środę - na antenie telewizji kablowej TVL Trzcianka - przyznał, że z powodu braków personalnych jest problem z uruchomieniem karetek w Krzyżu i Wieleniu. Odniósł się do piątkowego spotkania z ratownikami w sprawie regulacji płac, która została dokonana na początku lipca. Zdementował informacje, że pracownicy na niej stracili.

- Żaden z pracowników nie stracił na pensji. Prawdą jest, że jeden z pracowników zyskał 1,75 zł, ale jest to pracownik, który ma najniższy staż pracy. Natomiast część z pracowników zyskała od 400 - 500 zł, a jeden z pracowników zyskał nawet 700 zł na tej regulacji płac.

Dyrektor odniósł się do środowego spotkania z ratownikami. Stwierdził, że nie wie tak naprawdę, ile ta grupa zawodowa chce zarabiać.

- Zobowiązaliśmy ratowników, aby przygotowali konkretne postulaty płacowe, jakie dyrekcja ma spełnić. Oczywiście w miarę możliwości podwyżki na pewno będą zaplanowane, bo wiemy, że od 1 października dostaniemy wzrost na ratownictwo medyczne - mówił dyrektor Szymajda.

Zapewnił, że będzie prowadził dalsze rozmowy, aby spełnić oczekiwania ratowników.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto