Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces rodziców 2-letniej Lilianki oskarżonych o zabójstwo dziecko. Nie przyznają się do winy [ZDJĘCIA]

NK, TR
Proces zabójców Lilianki toczy się przed Sądem Okręgowym
Proces zabójców Lilianki toczy się przed Sądem Okręgowym Fot. Paweł F. Matysiak
W Sądzie Okręgowym w Poznaniu ruszył dziś proces Angeliki i Szymona B., małżeństwa z Piły, oskarżonych o zabójstwo 2-letniej Lilianki. Żadne z nich nie przyznaje się do winy.

We wtorek ruszył proces Szymona B. i jego żony Angeliki. Oboje zostali doprowadzeni na salę sądową z aresztu. Mimo że ich obrońcy wnioskowali o wyłączenie jawności procesu, ostatecznie nie zgodził się na to prokurator i sąd. Na obojgu ciąży zarzut zabójstwa 2-letniej Lilianki. Żadne z nich nie przyznaje się do winy. Odmawiają też składania wyjaśnień. Grozi im kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.

Będzie to jeden z głośniejszych procesów w tym roku w poznańskim sądzie. Ofiarą pary zabójców z Piły było dziecko, 2-letnia Lilianka. Angelika B. jako jej matka miała szczególny obowiązek zapobiegania wszelkim niebezpieczeństwom, które mogły jej grozić. Zdaniem prokuratury, nie tylko naraziła Liliankę na takie niebezpieczeństwo, ale doprowadziła do jej śmierci pozwalając, by dziewczynka konała przez kilka dni.

A wszystko to, by chronić swojego nowego męża 24-letniego Szymona B., z którym od niedawna była w związku. Nie był ojcem Lilianki. Nie próbował go zastąpić, choć sam był ojcem dziewczynki w tym samym wieku co Lilianka. To właśnie do tamtej, drugiej córki, przytulał się na zdjęciach pokazywanych w mediach po tragedii. Jak traktował Liliankę?

- Wiele razy ją popychał, szarpał, przewracał, podnosząc z ziemi uderzał główką o metalowe części łóżka - wyliczała Magdalena Roman, prokurator rejonowy w Pile, już na początku śledztwa.

Rok temu, w piątek, 17 marca, nie zrobił nic, czego nie zrobił wcześniej. Kiedy nie szło mu w komputerowej grze wyładował się na Liliance. Chwycił ją, obrócił i z całej siły pchnął na metalową framugę drzwi. Nie przejął się kiedy upadła. Pewnie tak samo zareagował w styczniu, kiedy pierwszy raz złamała kość czaszki rzekomo spadając z ...fotelika ustawionego na komodzie.

Kiedy Szymon B. rzucił nią o futrynę i upadła doznała złamania kości czaszki w tym samym miejscu, co wcześniej. Kości dopiero się zrastały. Kolejny uraz skończył się tragedią: niezdiagnozowany i nieoperowany doprowadził do nieodwracalnego uszkodzenia i śmierci pnia mózgu. Lilianka zmarła na stole operacyjnym. Tamtego feralnego piątego dnia, 21 marca, trafiła do szpitala już w stanie krytycznym, nieprzytomna. Na pomoc był czas wcześniej.

Angelika B. nie może bronić się w sądzie, że nic nie wiedziała o pogarszającym się stanie dziecka, z którym kilka razy w tych dniach trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy w pilskim szpitalu i raz do lekarza rodzinnego. Lilianka była senna, apatyczna, nie miała apetytu.

- Oskarżona znała przyczynę. Nie tylko okłamywała lekarzy nie mówiąc im prawdy o doznanym przez dziecko ciężkim urazie głowy. Zaprzeczała kiedy to sugerowali. Zamiast ratować dziecko doprowadziła do jego śmierci - mówi prokurator Bartłomiej Urban, zastępca prokuratora rejonowego w Pile.

Zeznania obciążające Szymona B. złożyła Angelika. Potem się z nich wycofała. Zrobiła to także w sądzie twierdząc, że zmusiła ją do nich policjantka.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto