Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sadownicy liczą straty i boją się, że nie będą mieli za co żyć

Dorota Bonzel
Dorota Bonzel
Tak katastrofalnej sytuacji nie było od lat; sadownicy szacują, że majowe mrozy zniszczyły nawet 95 procent upraw.

W gminie Białośliwie, w której większość żyje z sadownictwa, oznacza to ogromną biedę. Ludzie nie będą mieli z czego spłacać kredytów zaciągniętych na inwestycje, a sezonowi pracownicy nie będą mieli gdzie dorobić. Sadownicy mówią o klęsce żywiołowej, która dotknęła region i proszą o pomoc.

Krzysztof Plewiński jest prezesem spółdzielni "Sady Krajny". Jeszcze na początku maja on i 20 pozostałych członków grupy cieszyli się z otwarcia nowoczesnego centrum sortowniczo-logistycznego. Dwa dni później przyszły mrozy.

- Może okazać się, że w centrum nie będzie co sortować - martwi się Plewiński.

O przymrozkach mówiło się wcześniej, ale nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że sytuacja będzie aż tak dramatyczna. Gdyby temperatura spadła poniżej zera na dwie godziny nad ranem, problemu by nie było, ale termometr już około godziny 22 wskazywał minus jeden stopień. Później było jeszcze gorzej, słupek rtęci spadł poniżej siódmej kreski na minusie.

- Przed takim mrozem nie da się ochronić drzewek. Nie pomogło ani zadymianie, ani specjalne środki ochronne - tłumaczy sadownik.

Drzewka w sadzie z daleka wyglądają jak spalone słońcem, zmarznięte kwiatki mają kolor brązowy. Z tych, które jeszcze kwitną, też nie wiadomo, czy coś wyrośnie. Sadownicy szacują, że od 80 do 95 proc. plantacji jest zniszczona. Zmarzły nie tylko drzewka owocowe, przez co nie będzie jabłek, wiśni i czereśni, ale też truskawki, zboża, kukurydza i nawet owoce leśne.

- Jeśli pracuje się "pod chmurką", to trzeba się liczyć z tym, że może być klęska i nic się nie zarobi, ale i tak ciężko wkalkulować to w koszty. Niedawno wziąłem kredyt, muszę kontynuować inwestycję i płacić raty. W takiej sytuacji są chyba wszyscy, bo wiadomo, że kto nie inwestuje, to się cofa. Byłoby dużo łatwiej, gdyby gmina umorzyła choć podatek i gdyby nie trzeba było płacić KRUS-u - mówi Maciej Dróbka, sadownik z Pobórki Wielkiej.

Krzysztof Plewiński dodaje, że pogoda jest coraz mniej łaskawa dla rolników.

- Ostatnio coraz więcej anomalii pogodowych. Jak pszczoły mają zapylać kwiaty, to jest zimno, jak potrzebny jest deszcz, to panuje susza, jak trzeba zrywać czereśnie, to leje, a jak jabłonki są pełne owoców, to zrywa się silny wiatr, który przewraca drzewka. Do tego dochodzą niskie ceny w skupie owoców. Nigdy nie możemy być pewni naszej sytuacji. A żyć z czegoś trzeba. Słyszałem, że niektórzy myślą o zmianie zawodu i się im nie dziwię. Gdybym był młodszy, to kto wie, czy nie zrobiłbym tak samo. Miałbym przynajmniej spokój.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto