Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sprzedaż alkoholu w Ujściu spada. Dlaczego?

DB
Spada sprzedaż alkoholu w Ujściu
Spada sprzedaż alkoholu w Ujściu
Spada sprzedaż alkoholu w Ujściu. Sklepy rezygnują z koncesji na wysokoprocentowe trunki, bo im się to nie opłaca. Co się stało, że mieszkańcom przestała smakować wódka?

Spada sprzedaż alkoholu w Ujściu. Sklepy rezygnują z koncesji na wysokoprocentowe trunki, bo im się to nie opłaca. Co się stało, że mieszkańcom przestała smakować wódka?

Brak koncesji to mniejsze wpływy do miejskiej kasy. I to o prawie 10 tysięcy złotych!.

- Niektóre podmioty rezygnują z koncesji całkowicie albo zostają tylko przy pozwoleniu na sprzedaż alkoholu - mówi Beata Ima, sekretarz Urzędu Miejskiego w Ujściu.

>>> Kliknij też: Chcesz wiedzieć, co się dzieje w Ujściu? Kliknij TUTAJ

Na koniec ubiegłego roku 33 punkty - sklepy i lokale gastronomiczne - miały 68 zezwoleń na sprzedaż alkoholu. Dla porównania rok wcześniej było 36 punktów i 76 zezwoleń.

- Zezwolenia dzielą się na trzy kategorie: A - napoje alkoholowe do 4,5 procent, B - napoje o zawartości alkoholu od 4,5 procent do 18 procent i C - trunki wysokoprocentowe o zawartości alkoholu powyżej 18 procent - wyjaśnia Krystyna Gierko, urzędniczka z Ujścia. - To właściciel lokalu decyduje, którą koncesję wybiera.

Za ubiegły rok do budżetu gminy ze sprzedaży alkoholu wpłynęło nieco ponad 109 tysięcy złotych. Dla porównania za 2012 rok było to 120 tysięcy złotych. Pieniądze te przeznaczane są na funkcjonowanie świetlic socjoterapeutycznych, opłacany jest też terapeuta uzależnień, organizowane są też szkolenia. Im mniej pieniędzy, tym mniej gmina może na to wydać.

- Świetlice będą jednak działały - zapewnia pani sekretarz.

Dlaczego w Ujściu sprzedaje się mniej alkoholu?

- Ludzie nie mają pieniędzy - rozkłada ręce pani Urszula, pracownica sklepu monopolowego przy ulicy Noteckiej. - Jak są święta, rodzinne imprezy, to ludzie przychodzą, kupują. Ale w pozostałe dni jest kiepsko. Ci, którzy pracują, czasem na weekend coś kupią.

Kobieta przyznaje, że sama wolałaby wybrać się na dobry obiad, niż wydawać te pieniądze na wódkę.
Jeśli już klienci pani Urszuli decydują się coś wypić, to najczęściej jest to piwo.

- Kupują Harnasia, tego najwięcej się zamawia. Jeszcze Żubr jest popularny, ale Harnaś lepiej schodzi, bo jest tańszy.

Alkohol można kupić też w sklepie przy ulicy Strażackiej. Są różne rodzaje piwa, w lodówce chłodzą się butelki wódki.

- Ale wysokoprocentowy alkohol schodzi mniej. Ludzie zaczęli pić wino, zmieniła się kultura picia - mówi sprzedawczyni. I dodaje, że nawet na ulicy widać mniej pijanych. - Może w domu piją? Bo przecież baru żadnego u nas nie ma - zastanawia się kobieta.

Pani Renata prowadzi mały sklep przy ulicy Sienkiewicza. Są owoce, warzywa, słodycze. Alkoholu brak. - Nie mam na to miejsca. Ludzie wiedzą, że u mnie nie ma takiego asortymentu.

Pani Renata nie dziwi się, że są właściciele sklepów, którzy rezygnują z koncesji.

- Mimo wszystko zyski z tego nie są wielkie. A ludzie też już nie piją tyle, co kiedyś. Na samej wódce się nie zarobi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto