Wszystko rozegrało się pod koniec ubiegłego tygodnia. Zwłoki Remigiusza D. znaleziono w jednym z hoteli na wrocławskich Krzykach. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", przyczyną nagłej śmierci lekarza było najprawdopodobniej przedawkowanie. Nie potwierdza tego prokuratura, która czeka jeszcze na wyniki sekcji zwłok.
Remigiusz D. spędzał noc w hotelu w towarzystwie Roberta B, mieszkańca Wrocławia. Obaj mieli dożylnie zażywać narkotyki. Dla Remigiusza D. skończyło się to fatalnie. Jego towarzysz wezwał policję.
W samej śmierci lekarza, nawet z przedawkowania, nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby to nie to, co policjanci znaleźli w hotelowym pokoju. Chodzi konkretnie o telefon, który według "Gazety Wyborczej" należał do Remigiusza D.
– To, co w nim znaleźliśmy, jest nie do opowiedzenia. Widziałem w życiu wiele rzeczy, wiele okropieństw. Ale to była pornografia z wykorzystywaniem dzieci pięcio- i sześcioletnich. Do tego sceny z sadystycznych orgii z udziałem dorosłych. W tym nagrania denata i towarzyszącemu go mężczyzny, którzy uprawiali seks wysmarowani własną krwią, której sobie wcześniej upuszczali, wszystko nagrywając telefonami
– zdradza "Gazecie Wyborczej" jeden z policjantów.
Według "GW" istnieje również podejrzenie, że lekarz usypiał swoich pacjentów do celów orgiastycznych: miał upuszczać z nich krew. Wrocławska prokuratura nie potwierdza jak na razie ani doniesień dotyczących telefonu, jak i wątku dotyczącego pacjentów. Ujawnia jedynie, że materiały o treści pedofilskiej znaleziono w telefonie Roberta B. Był wniosek o jego aresztowanie, ale sąd go odrzucił.
Kim był 47-letni Remigiusz D., którym dziś mówi cała Polska? Miał wyjątkowo bogatą biografię. Był nie tylko lekarzem, ale także żołnierzem i policjantem. Miał także epizod z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Pochodził z Wągrowca. Pila przewinęła się w jego życiu trzy razy. W 2003 roku rozpoczął w Szkole Policji kurs o profilu dochodzeniowo-śledczym. Do Piły wrócił w 2015 roku, ale nie jako policjant, tylko jako lekarz. Pracował na SOR. Odszedł rok później skonfliktowany z kilkunastoma lekarzami, którym miał wytoczyć proces o zniesławienie. Na swojej stronie internetowej zamieścił informację, że w sierpniu ubiegał się o fotel ordynatora SOR w pilskim szpitalu.
Rok temu w wywiadzie dla "Tygodnika Wągrowieckiego" mówił o sobie, że w wolnych chwilach słucha muzyki klasycznej. Wyznał także, że nie założył rodziny, a towarzystwa dotrzymuje mu wierny przyjaciel - suczka rasy shar-pei o imieniu Tiara, z którą jeździ na międzynarodowe wystawy. Jego marzeniem było stworzenie hospicjum dla chorych wykluczonych.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?