Przyłączmy się do społecznego ruchu ratowania porzuconych zwierząt - zachęca Paweł Rujna, który od lat pomaga takim zwierzakom.
Niedawno znowu uratował dwa porzucone.
- Jeden błąkał się po Dolaszewie. Był wychudzony, prawdopodobnie spuszczony z łańcucha przy budzie albo celowo tu wywieziony i wyrzucony z auta. Zabrałem go do domu. Podleczyłem i nadałem mu imię Senior - mówi Paweł Rujna.
Niebawem otrzymał kolejny sygnał. Na ul Bydgoskiej błąkał się mniejszy pies, też kundelek. Pies słaniał się na nogach, wyglądał jakby przeszedł 50 kilometrów. Rujna też zabrał go do domu i szybko zaczął szukać dla obu psiaków opiekunów. Ich zdjęcia umieścił na dwóch reklamach ledowych w centrum miasta, z hasłem: "Uratuj mi życie". Mniejszy piesek, którego nazwał Spajki.
Rujna na nie działa sam, wspiera go kilka osób. Chciałby jednak, do ratowania zbłąkanych zwierząt włączyć większe gronu ludzi o o wrażliwym sercu. Wpadł na pomysł, by założyć Pilski Ruch Pomocy Zwierzętom, którego celem byłaby adopcja porzuconych zwierząt.
- Chodzi o to, by włączyć do niego jak najwięcej osób, które społecznie, od serca będą im pomagały. Może odnajdą w tym swój sens życia, może stworzą dla tych biednych zwierzaków nowy dom, a przede wszystkim uratują im życie- mówi.
Założenia całej kampanii, która dopiero rusza są proste, ale nowatorskie. Głównym celem jest przygarnianie bezdomnych zwierząt, najczęściej porzuconych przez swych właścicieli, potem szukanie dla nich tymczasowego domu, w końcu adopcja.
- Nie chcemy oddawać ich do schroniska. Każde zwierzę, które tam trafia najpierw dwa tygodnie spędza w izolatce. To traumatyczne przeżycie dla takiego zwierzaka. Po zaszczepieniu, wysterylizowane idzie do kojca, w którym bywa, że jest kilka, nieraz kilkanaście innych zwierząt. Mniejsze, które pół życia spędziły na kanapie, nie potrafią się bronić przed atakami. Siostra wzięła niedawno małą suczkę ze schroniska, była cała pogryziona pod pachami.- tłumaczy.
Najlepszym rozwiązaniem jest zatem szukanie dla nich nowego domu. Paweł Rujna zdaje sobie sprawę, że nie jest to proste. Dlatego wpadli na pomysł, który zresztą realizuje od lat, tworzenia tymczasowych domów dla takich zwierząt.
Chodzi o przygarniecie wygłodzonego psa, kota, może innego chorego zwierzaka na kilka dni pod swój dach. Podkarmienie zwierzaka, podleczenie, a potem, jeśli nie znajdzie się chętny na adopcję, przekazanie go do kolejnego domu. Dzięki temu zwierzaki nie wracają na ulicę, nie zginą z głodu albo potrącone przez samochód.
- Taki zwierzak w końcu znajdzie kogoś, kto się do niego przywiąże i zaadoptuje. Bywa, że tak się dzieje za pierwszym razem. Człowiek ma ogromną satysfakcję z tego, że ratuje takiemu biedakowi życie, a w zamian dostaje ogromne oddanie i miłość - przekonuje.
Paweł Rujna, inicjator kampanii społecznej "Uratuj mi życie"
Apeluję, aby ludzie otworzyli oczy i przygarniali chore zwierzaki do tymczasowych domów. Będziemy razem szukać dla nich opiekunów. Może ktoś ma wolny obiekt, gdzie tymczasowo takie zwierzęta można umieścić? Kontakt: 796-756-406
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?