Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co warto przeczytać wiosną - czyli z wizytą w kultowej księgarni przy 14-go Lutego

Michalina Pieczyńska-Chamczyk
Michalina Pieczyńska-Chamczyk
Przychodzą i mówią „oj, jaka mała”, bo pamiętają jak mieliśmy cały dół. Ale dla nas to i tak cud, że przetrwaliśmy – mówi Jan Lus, współwłaściciel księgarni przy 14-go Lutego. Księgarni, która dla wielu pilan wciąż jest Domem Książki. Historia tego miejsca sięga roku 1976, w rękach małżeństwa Lusów księgarnia jest od 1990 roku. Od tego czasu na rynku księgarskim - podobnie jak w całym kraju – wiele się zmieniło. Przeczytajcie naszą rozmowę z panem Janem.

Spotykamy się w księgarni przy 14-go Lutego. To miejsce, o którym już chyba śmiało można powiedzieć, że jest kultowe.

W 1990 r. żona odkupiła od monopolisty, czyli Domu Książki większość księgarni w Pile. Pamiętam tę księgarnie jeszcze jako młody człowiek. Wcześniej była na ulicy Więźniów Politycznych, w pobliżu gruzów po kościele śś. Janów. Często tam zaglądałem. Jak wybudowano ten budynek, w którym się teraz znajdujemy, to była tu największa księgarnia w Północnej Wielkopolsce poza Poznaniem.

Jak to się stało, że osoba o umyśle ścisłym, fizyk został księgarzem? Nie jest to przecież księgarnia naukowa.

Nie jesteśmy sprofilowani. Nie mamy w Pile typowo uniwersyteckiego środowiska, ale i taki asortyment staramy się wprowadzać. Zdarzyły się w naszym życiu rzeczy niezależne od nas i trzeba było podjąć pewne decyzje.

Które lata były tymi złotymi dla księgarni?

Nie tyle dla księgarni, co dla księgarstwa w ogóle. To były lata 90-te.

Czyli to tak naprawdę czasy przedinternetowe? Bo choć ten internet już wtedy był, nie był przecież tak powszechny, jak dziś.

Internet wpłynął na ten rynek, ale nie tyle go zepsuł, co wzbogacił. Na początku był głód książki, ludzie jeszcze nie oduczyli się czytać. Czytanie było jedną z niewielu przyjemności, która była dostępna, a po drugie wzbogacało wiedzę. To były czasy przejścia mentalnego pomiędzy systemem, gdzie była pewna kontrola a wolnością, którą otrzymaliśmy w 1989.

Pilanie zachłysnęli się nowymi możliwościami?

Nie tylko pilanie. My wpłynęliśmy mocno na to, co mieli do dyspozycji nasi czytelnicy. Księgarz nie może być recenzentem. Każdy musi mieć dostęp.

To znaczy, że nigdy nie kierował się Pan swoimi preferencjami i gustem?

Jak przygotowujemy ofertę, to nasz gust ma na nią wpływ, ale jeśli przychodzi czytelnik i czegoś sobie życzy, to my jesteśmy po to, żeby mu to zapewnić i nie komentujemy tego, co kto czyta. Nie naszą rolą jest ocena. My możemy podyskutować. Często przychodzili czytelnicy i „wymuszali” na nas tytuły, których sprzedawało się zaledwie kilka rocznie. Nigdy byśmy tego nie zamówili, ale upodobania naszych czytelników wymagały, żeby ta literatura była. Na dodatek był to [lata 90-te XX w. - przyp. red.] też okres współpracy z bibliotekami. Tam byli fachowcy, którzy byli przygotowani do oceny i analizy książek, to całkiem co innego niż ja je oceniam jako czytelnik. Zapotrzebowanie bibliotek wpływało na zachowanie księgarni. Ten proces synergii pomiędzy księgarzem a bibliotekarzem bardzo pozytywnie oddziaływał. Późnej to się zerwało, pojawiły się zamówienia publiczne.

Czyli przed erą zamówień publicznych biblioteki zaopatrywały się lokalnie?

Oczywiście! Biblioteki miały swoje półki i my korzystaliśmy na tym, że oni oceniali co warto mieć na półkach dla swoich czytelników. A warto mieć na półkach literaturę, która fachowcy ocenią jako dobrą.

No właśnie, to skoro wartościujemy literaturę, to czy miał Pan kiedykolwiek taką ambicję, żeby czytelnikom podnosić poprzeczkę, czy wręcz przeciwnie, wychodzi Pan z założenia, że nie ważne co czytelnik czyta – choćby zwykłe „romansidło”, ale przynajmniej czyta?

Takie książki też spełniają swoją rolę, czasami wzbudzają zainteresowanie czytaniem. Ktoś by powiedział, ze czytać warto tylko na przykład laureatów nagrody Nobla, ale nie każdy to zrozumie. Taka literatura jest trudna, pełna odwołań do rzeczy, których część ludzi nie zna. My czasem próbowaliśmy pewnych rzeczy, ale to jak z biegiem na 100 metrów z mistrzem świata. Zobaczę tylko plecy i będę sfrustrowany, bo nie mam żadnych szans. A jak pobiegnę z kolegą, który jest tylko trochę ode mnie lepszy, to wiem, że przynajmniej jestem w kontakcie. Często jednak okazywały się głosy, że mamy u siebie tytuły, które były uznawane za trudno dostępne, a działo się tak w odpowiedzi na zapotrzebowanie naszych czytelników i wtedy okazywało się, że to nie wielkość świadczy o jakości. Takie klasyczne księgarnie spełniają też funkcje w promowaniu literatury regionalnej. Tego się nie znajdzie w sieciówkach, ani w księgarniach internetowych. Tu nasza rola jest nie do zastąpienia. To często jest poezja, a poezja jest bardzo trudna do zrozumienia. To tak, jak w przypadku laureatów nagrody Nobla, ona się sprzedaje jak już głośno jest i trzeba coś mieć.

No właśnie, dlaczego kupujemy książki noblistów zaraz po tym, gdy otrzymają nagrodę? Mamy potrzebę poznania twórczości docenionego autora, czy chcemy „mieć na półce”?

To nie jest prosta literatura. I powiedzmy sobie szczerze, nikt z nas, kto ma w domu bibliotekę, nie przeczytał wszystkich książek w tej bibliotece. Gdyby czytać jedną książkę tygodniowo - a przecież nie mamy na to czasu, bo są inne obowiązki - to przeczytamy tych książek w roku pięćdziesiąt. Przy założeniu, że czytamy od 20. roku życia do 60., to przeczytamy dwa tysiące książek w ciągu całego życia. Ale jeżeli ja czytam na przykład książki historyczne, to nie przeczytam Tokarczuk, nie będę miał na to czasu. Nobliści i przed nagrodami byli sprzedawani, ale Nobel, Nike, każda nagroda powoduje wzrost zainteresowania książkami. Nobel powoduje też to, że te książki stają się popularne poza granicami kraju, a to przyczynia się do tego, że bardziej powszechna staje się wiedza o Polsce, o tym, co się tutaj dzieje. Niektórzy dopiero wtedy się dowiadywali, że istnieje Polska.

Wróćmy jeszcze na chwilę do internetu. Zniszczył branżę, czy jest w nim ciągle potencjał?

Internet to jest specyficzne narzędzie. Trudno być przeciwnikiem internetu. Dzisiaj już nikt nie kupi książkowego rozkładu jazdy PKP, skoro na rozkład w internecie. Ale nikt nie odrzuci łopaty tylko dlatego, że jest koparka. Są miejsca, gdzie kopać trzeba ręcznie. Trudno mieć pretensje, że internet pełni funkcje, których klasyczne kanały dystrybucji nie są w stanie pełnić. No ale pamiętać należy, że nie każda wiedza z internetu jest wiedzą, która powinna być rozpowszechniana. Jest to narzędzie i złe i dobre. Pozwala choćby odszukać gdzie można zdobyć książkę.

Czy to właśnie osoby, które nie korzystają z internetu są klientami takich księgarni, jak ta?

Nie wiem, czy nie potrafią, ale nie chcą. Chcą kupić książkę fizycznie.

Kim są klienci, czego szukają?

Po pierwsze panie. One statystycznie więcej czytają niż mężczyźni. Młodzież szkolna ze szkół średnich. Oni kupują przede wszystkim podręczniki, lektury czasami też. Ale dla nich mamy też ofertę rozwijającą wiedzę, czyli wydawnictwa popularnonaukowe.

Najlepszy czas na czytanie chyba właśnie mija, czyli okres jesienno-zimowy i długie wieczory z książką pod kocem, ale i tak chciałabym poprosić o polecenie lektury na wiosnę.

Ale wiosną dłużej jest jasno! Pierwsza pozycja, którą polecam to książka autorstwa Lidii Maksymowicz i Paolo Rodari „Dziewczynka, która nie potrafiła nienawidzić” - to wywiad, który ma na celu zachować pamięć o przeszłości. Książka ta była głośna i pomaga spojrzeć na świat nie tylko z perspektywy i zemsty, ale inaczej. To ważne szczególnie dzisiaj. Kolejna książka autorstwa Krzysztofa Daukszewicza nosi tytuł „Jak płynie wódeczka na wsi i w miasteczkach”, czyli bieżące komentarze znakomitego satyryka. Pozwoli i pomyśleć, i się pośmiać. Następnie „Zniknięty ksiądz. Moja historia” Marcina Adamca., który prezentuje w niej swoje przeżycia. Warto się zapoznać, żeby wyrobić sobie zdanie. No i coś lżejszego – Nicholas Sparks „Jedno życzenie”, bardziej kobieca literatura, żeby się zrelaksować i odpocząć.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto