Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Okiem przedsiębiorcy. Problemy są bardzo poważne!

Wojciech Dróżdż
Wojciech Dróżdż
Jak radzą sobie przedsiębiorcy w dobie nagłego kryzysu? Oto, co ma do powiedzenia jeden z nich – właściciel kilkuosobowej firmy gastronomicznej, działającej w regionie pilskim (rozmówca prosił o zachowanie anonimowości):

- Kryzys, który w nas uderzył, jest ogromny. Jego finansowe skutki odczujemy bardzo mocno. Nie mam w tej chwili w ogóle klientów „z ulicy”, musiałem przekwalifikować się na dowozy. Moje przychody spadły do minimum. Skala strat już teraz niepokoi, ale, niestety, będzie jeszcze gorzej. W grę wchodzą setki, a nawet tysiące procent, których w tym roku na pewno nie odrobię.
My, przedsiębiorcy, łudziliśmy się jeszcze, że pomogą nam Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Urząd Skarbowy, że otrzymamy dodatkowe ulgi, jednak wszystkie zaproponowane formy wsparcia to kropla w morzu potrzeb. Obawiam się, że rząd nie ma pieniędzy, żeby ratować biznes, a my zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Owszem, w niektórych miejscowościach starają się pomagać lokalni włodarze, zmniejszając na przykład czynsz w lokalach należących do miasta, co jednak z tymi, którzy wynajmują punkty usługowe od innych właścicieli? Właścicieli, którzy utrzymują się z najmu? To wspólna układanka, która wkrótce może się całkiem załamać. Na razie jeszcze wszyscy sobie płacą, ale wyobraźmy sobie, że wkrótce kilka mniejszych firm nie zapłaci należności jednej dużej, która zatrudnia kilkaset osób. Wtedy ta większa również stanie przed poważnym dylematem, za co utrzymać pracowników.
We własnej firmie zaangażowałem dwie osoby do realizowania zamówień telefonicznych, ale pozostałe siedem musi przymusowo wypoczywać. Nie wiem, czy będę miał pieniądze, żeby po miesiącu płatnego urlopu znów zapewnić im byt.
Gastronomia to bardzo kruchy biznes. W Polsce żyjemy na europejskim poziomie od niedawna, dopiero uczymy się regularnie korzystać z restauracji. Podejrzewam, że po kryzysie wielu mieszkańców zacznie częściej zaglądać do portfeli i w pierwszej kolejności zrezygnuje z tego, co nie jest dla nich konieczne. Czyli na przykład z odwiedzania punktów gastronomicznych. Dla wielu lokali będzie to problem nie do przebrnięcia. Tym bardziej, że walka z wirusem może jeszcze potrwać. Niektórzy twierdzą, że w czerwcu wrócimy do normalnego funkcjonowania. Według mnie to bardzo optymistyczna prognoza, która wcale nie musi się sprawdzić. A jak my sami będziemy się czuli po paru tygodniach siedzenia w domu? To nie wpłynie pozytywnie na naszą psychikę. Przecież nie możemy nawet wybrać się na spacer, przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności…
Dzisiaj żyję w niepewności. Martwię się o nasz biznes. W moim przypadku podstawą był zawsze klient indywidualny, ale czy on do nas wróci, kiedy pieniądz znów zacznie krążyć? W tym całym nieszczęściu widzę jeden pozytyw: wróci rynek pracodawców. Pracownik, który otrzyma zatrudnienie, będzie musiał tę pracę bardziej szanować, bo obecnie jest z tym różnie, żeby nie powiedzieć - źle.
Pamiętajmy jednak, że najważniejsze jest zdrowie. Pieniądze są lub ich nie ma, ale zdrowia nie można kupić.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto