Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podnoszenie ciężarów. Druga część wspomnień Zbigniewa Makowskiego, multimedalisty imprez mistrzowskich masters. Zobacz zdjęcia

Redakcja
Przedstawiamy drugą część wspomnień Zbigniewa Makowskiego, sztangisty – weterana z Piły. Nasz ciężarowiec opowiada między innymi o swoich przygodach podczas zagranicznych podróży

Zbigniew Makowski zwiedził w czasie sportowych podróży prawie cały świat. Zawsze potrafił znaleźć czas na turystykę. Pomagało mu w tym pełnienie funkcji sędziowskich, bo wtedy mógł nieco przedłużyć swój pobyt za granicą. Najbardziej spodobały się mu Australia i Nowa Zelandia.
- Jest tam piękna przyroda, a do tego dochodzą oryginalne zwierzęta – wyjaśnia. - Zachwycałem się papugami, diabłami tasmańskimi czy kangurami. Do tego dochodzi wspaniała flora. W Europie z kolei spodobał mi się Cypr i Włochy.
W czasie podróży nie brakowało przygód. Były też zabawne historie.
- W 2007 roku leciałem samolotem Boeing 777 z Londynu do Stanów Zjednoczonych – opowiada. - Kiedy do niego wszedłem zobaczyłem czarnoskórą kobietę o sporej wadze, która zajęła dwa miejsca, w tym moje. Ważyła 250 – 300 kg i jeden fotel jej nie wystarczał. Stewardesa przeniosła mnie do biznes klasy, a tam zająłem miejsce obok... Marii Szarapowej, sławnej tenisistki. Czasami zdarzało mi się lecieć z innymi znanymi ludźmi. Miałem przyjemność podróżować między innymi w towarzystwie zespołu Skaldowie.

Bilet na pamiątkę

W czasie podróży były też dramatyczne momenty. W styczniu 2009 roku nasz sztangista był świadkiem mrożącego krew w żyłach zdarzenia, które dokładnie pamięta.
- Leciałem z Londynu do Nowego Jorku – wspomina Zbigniew Makowski. - Widziałem z góry, jak samolot US AirWays typu AirBus stracił moc w silnikach i awaryjnie lądował na rzece Hudson. Ratowano ludzi. Na szczęście dramatycznie wyglądająca akcja się udała, bo wszyscy pasażerowie przeżyli to zdarzenie. Do dziś mam na pamiątkę bilet z tego lotu.
Podróże spowodowały, że pilski ciężarowiec widział wiele osobistości. Miał okazję wielokrotnie obserwować paradę Pułaskiego, oraz między innymi prezydentów Lecha Wałęsę i Ryszarda Kaczorowskiego czy marszałka Sejmu Marka Borowskiego.

Taniec na rękach

W USA Zbigniew Makowski przebywał kilka lat, podejmując tam pracę. Z tego okresu ma także kilka wspomnień. Jedno z nich wiąże się z powitaniem Nowego Roku 2006.
- Byłem wówczas wraz z kolegą w lokalu – opowiada. - Wyszedł on do toalety i długo nie wracał. Nie było go na powitaniu kiedy wybiła godzina 24.00. Wtedy zacząłem tańczyć... na rękach w rytm muzyki. Nie sprawiało mi to kłopotu, bo ręce miałem mocne. Nazbierałem 117 dolarów, które nieoczekiwanie wrzucane były do leżącej obok czapki. Kiedy kolega wrócił zdziwił się, że mam tyle pieniędzy, bo wcześniej miałem ich znacznie mniej.
Umiejętność tańca na rękach wykorzystał także przy innej okazji. W 2004 roku został zaproszony na Sylwestra do Nowego Jorku.
- Moja znajoma poprosiła mnie, żebym zatańczył na rękach – wspomina nasz sztangista. - Zgodziłem się, ale powiedziałem, że zrobię to na stole. Miał on 2,5 m średnicy i był okrągły. Zatańczyłem. Wzbudziło to zdziwienie i aplauz 400 gości. Zawarłem tam później dużo nowych znajomości. Teraz już takich rzeczy nie robię. Kiedyś potrafiłem przejść na rękach nawet 70 m.

Trening rzecz święta

Trening to rzecz święta dla dziś 73-letniego Zbigniewa Makowskiego. Ćwiczy w specjalnie do tego adaptowanym pomieszczeniu piwnicznym w bloku w którym mieszka. Ma tam niezbędny sprzęt, z prowadnicami, stojakami i sztangą na 280 kg włącznie. Trenuje cztery, pięć razy w tygodniu po dwie godziny, przerzucając około 10 ton.
- Czasami zdarza się, że przerzucam więcej niż 10 ton – zauważa pilski weteran podnoszenia ciężarów. - W młodości normą było 13 – 14 ton. Ostatnio robiłem przysiady z ciężarem 150 kg. Ważę obecnie 78 kg, a w martwym ciągu biorę 170 kg. Kręgosłup mam mocny, ale muszę uważać na barki.
Co sprawia, że Zbigniew Makowski od ponad pół wieku nie rozstaje się ze sztangą, a uprawianie sportu ciągle sprawia mu przyjemność? Nasz ciężarowiec zdradza sekret swojej pasji.
- Uprawianie sportu sprawia, że nie myśli się o używkach typu alkohol czy nikotyna – twierdzi. - W życiu nie wypaliłem żadnego papierosa. Podnoszenie ciężarów to walka z przeciwnikiem i sztangą, a kariera sportowa pozwala poznać ludzi z całego świata. Znam trzy języki, więc potrafię się z każdym porozumieć.

>>> Zobacz także: Pierwsza część wspomnień Zbigniewa Makowskiego

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto