MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Przeszczep szpiku kostnego nie boli, a może uratować komuś życie. O zabiegu opowiada Marcin Maziarz

Ewa Auer
Aby dołączyć do banku dawców, wystarczy tylko oddać krew.  Trzeba skończyć 18 lat i być zdrowym
Aby dołączyć do banku dawców, wystarczy tylko oddać krew. Trzeba skończyć 18 lat i być zdrowym Dorota Bonzel
Przeszczep szpiku, jak zwykło nazywać się ten zabieg, wyglądał zupełnie inaczej, niż większość osób sobie go wyobraża.

- Leżałem na fotelu przez pięć godzin. W obu rękach miałem założone wenflony. Z jednej ręki krew mi pobierano, do drugiej, po przefiltrowaniu przez maszynę, krew wracała. Zabieg trwał 5 godzin. Nie bolał. Kłopot był tylko taki, że nie mogłem się nawet podrapać, poczytać gazety, bo ręce miałem unieruchomione. Trochę więc drzemałem, trochę oglądałem telewizję - wspomina Marcin Maziarz, 31 - letni pilanin, właściciel popularnego portalu internetowego w Pile.

Zabieg odbył się w Szpitalu Klinicznym im. Przemienienia Pańskiego UM w Poznaniu. Pilanin nie oddał szpiku, a komórki krwiotwórcze, które zostały przeszczepione biorcy, choremu na białaczkę.

- Wbrew panującym opiniom, nikt mi się nie wkuwał w kręgosłup, ani w talerz biodrowy. Potocznie zabieg ten nazywa się oddaniem szpiku, ale to skrót myślowy. W praktyce wyglądał jak oddanie krwi, która jest filtrowana. Komórki krwiotwórcze są później podawane biorcy, czyli choremu na białaczkę. Przeszczep musi nastąpić w ciągu 72 godzin od pobrania.

Marcin Maziarz zdecydował się zgłosić do banku dawców dokładnie w lipcu 2009 roku, kiedy w Pile odbywał się mecz reprezentacji damskiej siatkówki Polska-Białoruś. Wiedział, że podczas meczu będzie można zgłosić się jako potencjalny dawca.

- Przy jednym stoliczku wypełniłem formularz o przebytych chorobach, z danymi kontaktowymi i podpisałem zgodę na przeszczep. Dostałem fiolkę na krew, którą pobrano mi przy drugim stoliczku. I tyle - opowiada.

Po jakimś czasie właściwie zapomniał, że znalazł się w banku dawców. 5 sierpnia, 2011 roku, w piątek, w domu zadzwonił telefon.

- Pan Marcin Maziarz?

- Słucham - odpowiedział.

- Tu doktor Leszek Kauc z firmy Medigen w Warszawie. Kilka lat temu zapisał się pan do banku dawców. Podtrzymuje pan swoją decyzję?

- Tak...

- Jest biorca. Musi pan wykonać badania krwi, by potwierdzić zgodność antygenową.

Marcin Maziarz już po dwóch dniach ponownie oddał krew w laboratorium. A potem znowu czekał. Po upływie półtora miesiąca zaczął się niecierpliwić, bo nikt nie dzwonił. Sam wykręcił numer do Warszawy, ale wyników badań krwi jeszcze nie było. Trafił jednak w dziesiątkę, bo po dwóch godzinach telefon ponownie się odezwał. Wtedy usłyszał, że może być dawcą, bo jest zgodność antygenowa.

- Grupa krwi może być inna, chodzi właśnie o tę zgodność, by pacjent nie odrzucił komórek krwiotwórczych dawcy- mówi.

Zanim stawił się na zabieg, musiał półtora tygodnia wcześniej pojechać do Poznania, by przejść dokładne badania krwi, które wykluczyły w niej obecność wszelkich wirusów, w tym HIV i żółtaczki.

- Pamiętam, że w sumie pobrano mi krew do ... 22 strzykawek, ale minimalne ilości. Doświadczona pielęgniarka zrobiła to... w trzy minuty - wspomina.

Z kolei cztery dni przed zabiegiem musiał przyjąć sześć zastrzyków na przyrost komórek krwiotwórczych, po jednym rano i wieczorem.

- To nic strasznego. Dostałem ampułko-strzykawki i sam je sobie robiłem... w brzuch, choć mogłem się położyć w szpitalu, bo przysługuje zwolnienie lekarskie. Ale nawet nie sądziłem, że to takie proste i bezbolesne - wspomina.

Czuł się po nich trochę, jakby był lekko przeziębiony. Odczuwał lekkie bóle w krzyżu, w żebrach. Pomógł zwykły APAP. Musiał też uważać, by się naprawdę nie przeziębić. Bo w tym czasie biorca był już szykowany do zabiegu, przede wszystkim obniżano mu odporność. Nie mógł go... zawieść.

W szpitalu stawił się wieczorem, dzień przez zabiegiem. Dostał pojedynczy pokój, czuł się jak w hotelu. Na drugi dzień, dokładnie o 6.25. rano położył się na fotelu, w spodniach bojówkach, sportowej koszulce i w adidasach. Jeszcze tego samego dnia wrócił do domu. Pełen sił.

Marcin nie wie, komu pomógł. To tajemnica. Wierzy jednak, że pomógł. Może za kilka lat spotka biorcę, ale to on zdecyduje,czy chce poznać dawcę. On nie odmówi. Nie czuje się też bohaterem.

- To nic nadzwyczajnego. Po prostu zdecydowałem się zapisać do banku dawców, a potem stawiłem się na wezwanie.

Jak jego decyzje przyjęli znajomi? O co go pytali?

- Najczęściej o to, czy się nie boję? A po zabiegu: jak on wygląda? - odpowiada.

Przyznaje, że nadal panuje ogromna niewiedza na ten temat, a ludzi paraliżuje strach.

- Kiedy w lipcu 2009 roku zgłosiłem się do banku dawców, podobnie uczyniło około 30 osób, a w Szczecinku około 100 osób. Z tego co wiem z naszej pilskiej grupy dwie osoby były już dawcami. Uważam więc, że miałem szczęście.

Pomóż i zostań dawcą

Marcin Maziarz niebawem zorganizuje Dzień Dawcy, podczas którego będzie można oddać krew.

- Przeszczep jest bezbolesny, niczym się nie ryzykuje. Za badania nic się nie płaci, zwracane są koszty dojazdu do szpitala - mówi.

Ubolewa, że w Polsce nadal tylko niecały procent ludności jest w banku dawców, kiedy w Niemczech 5 procent. Osoby zainteresowane mogą wysłać pustego e-maila, na adres: [email protected] i otrzymają wiadomość o terminie i miejscu, gdzie odbędzie się Dzień Dawcy.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto