Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stand-uper z Piły?! Poznajcie Roberta Evansa i jego poruszającą historię. „Już nie peszy mnie to, że z balkonikiem wchodzę na scenę"

Martin Nowak
Martin Nowak
Wideo
od 16 lat
Los bywa okrutny, ale często bywa tak, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Ten zaprowadził Roberta Evansa z Piły na scenę, gdzie żartuje i bawi publiczność. W tym odnalazł ukojenie i swój własny, mały świat.

Ta historia porusza i daje nadzieję. Robert Evans porzucił MMA na rzecz stand-upu. Nie planował tego. Tak zdecydował los, który w 2011 roku rzucił ogromne kłody pod nogi pilanina. Robert uległ wypadkowi, spadł ze schodów i doznał poważnych obrażeń kręgosłupa, w wyniku czego dzisiaj porusza się przy balkoniku. Jego życie wywróciło się do góry nogami, a on z dnia na dzień musiał nauczyć się żyć jako osoba niepełnosprawna. Nie poddał się, a siłę odnalazł w stand-upie. To, że potrafi żartować m.in. z siebie i swoich ograniczeń świadczy o jego charyzmie i miłości do życia. Robert dopiero zaczyna, ale marzy mu się wielka scena i własny kilkudziesięciominutowy program. Pomysłów mu nie brakuje.

Na początku było MMA

Robert wygląda na łobuza. Nosi dres i czapkę z daszkiem, a jego ciało zdobi wiele tatuaży. Ma swój styl i błysk w oku, dzięki czemu jego niepełnosprawność schodzi na dalszy plan. W sumie, to można jej nawet nie zauważyć, ale pod tą twardą z pozoru skorupą kryje się duża wrażliwość.

Pilanin od zawsze lubił aktywny tryb życia i sporty walki. Przez jakiś czas z sukcesami trenował MMA pod okiem Marcina Wójcika w Gold Team Piła, a później wyjechał do pracy do Wielkiej Brytanii. Miał 29 lat, gdy za granicą uległ poważnemu w skutkach wypadkowi. Spadł ze schodów. Upadł na kark.

- Byłem sparaliżowany, nie miałem czucia w całym ciele -

wspomina Robert Evans.

Mężczyzna przyznaje, że był to dla niego ogromny cios, z którego do dzisiaj nie może się pozbierać. Nie może żyć bez pomocy osób trzecich.

- Nie mogę pokroić chleba, czy obrać ziemniaków.

Mężczyzna przyznaje, że w młodości nie stronił od dobrej zabawy i m.in. używek. Nie potrafił usiedzieć na miejscu, dlatego tym bardziej dotknął go ten wypadek.

- Od lekarza usłyszałem, że nigdy nie będę chodził. Nie chciałem jednak tego słuchać, chciałem jak najszybciej podjąć jakąkolwiek rehabilitację -

opowiada.

Stało się tak, że Robert powoli zaczynał odczuwać czucie w ciele. Nie dawał za wygraną. Poddanie się nigdy nie leżało w jego naturze. To typ wojownika.

- Do Polski przyjechałem na wózku inwalidzkim, ale przy balkoniku (moim porszaku) potrafiłem zrobić już jakieś trzy, cztery kroki.

Nie użalał się nad sobą

Robert wstydził się wózka, jak najszybciej chciał się go pozbyć. W końcu mu się to udało, a potem przyszły marzenia.

- W 2014 roku podjąłem studia na kierunku praca socjalna. Wybrałem ten kierunek, bo zechciałem pomagać innym ludziom. Czułem, że mam dług wdzięczności za to, że sam otrzymałem tyle pomocy -

wyznaje.

Robert ukończył studia z bardzo dobrym wynikiem ze średnią 4,86.

- Wcześniej nie byłem orłem, dlatego gdyby nie wypadek, to nie zdobyłbym wyższego wykształcenia -

mówi Robert Evans.

Wypadek - jak dodaje - wiele go nauczył.

- Dzięki niemu zmądrzałem, zrozumiałem co tak naprawdę jest w życiu ważne i kto jest moim prawdziwym przyjacielem.

Stand-up jak lekarstwo

Robert miał też podejrzenie choroby nowotworowej. Żył w ciągłym stresie. Nie mógł tak dłużej, dlatego uciekł w świat stand-upu.

Zaczęło się od Jacka Nocha - popularnego, chorującego na SM stand-upera.

- Zobaczyłem jego występ. Pomyślałem sobie: skoro on może, to dlaczego nie ja?

I tak przeszedł do realizacji pomysłu. Zaczął pisać teksty i zdobywać pierwsze szlify na scenie. Do żartów miał zawsze smykałkę. Od zawsze był trochę takim typem "żartownisia". Lubił bawić znajomych i wywoływać uśmiech na twarzach innych ludzi. To mu zostało.

- Mój pierwszy występ miał miejsce na Barce w 2021 roku w Pile. Bardzo się stresowałem, bo nie wiedziałem jak przyjmie mnie publiczność i jak zareaguje na balkonik. Dałem jednak radę i z każdym kolejnym występem było lepiej. Pomagało to, że komicy przed którymi występowałem zawsze serdecznie mnie witali.

Robert, póki co, występuje na tzw. open-micach. Marzy mu się jednak własny, kilkudziesięciominutowy program. Inspiracji mu nie brakuje.

- Przede wszystkim lubię śmiać się z siebie i własnych ograniczeń. Poza tym, nieustannie czerpię z polityki, zwłaszcza teraz przed zbliżającym się wyborami. Mam też żarty o Marcinie Najmanie, Caroline Derpieński, Natalii Janoszek czy Marcie Linkiewicz.

Robert Evans wiąże swoją przyszłość ze stand-upem, bo dzięki niemu robi to co lubi. Kiedy będzie można zobaczyć jego występy? Najbliższe, odbędą się 28 września i 24 października w Scenie Bar Piła. Następny, 28 października w ośrodku kultury w Rogoźnie. W listopadzie natomiast stand-uper wystąpi przed Mateuszem Sochą w Regionalnym Centrum Kultury.

- Ludzie, śmiejcie się i doceniajcie to, co macie. Życie jest tylko jedno -

z takim przesłaniem zupełnie na poważnie zwraca się do wszystkich Robert Evans.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto