Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Rauhut: Nie trzeba od razu robić rewolucji

Agnieszka Świderska
Agnieszka Świderska
Krzysztof Rauhut
Krzysztof Rauhut
- Rodzimy się dobrzy. To nie idea. Wystarczy popatrzeć na dzieciaki. Dobro kojarzy nam się z religią, wychowaniem, kulturą. Tymczasem w tej najważniejszej szkole, szkole życia, dostajemy lekcje odwracania się od dobra - mówi Krzysztof Rauhut, właściciel Studia K2, członek Rady Fundacji Pszczoła, tegoroczny laureat konkursów Dobroczyńca Roku oraz Barwy Wolontariatu.

Odebrałeś właśnie prestiżowy tytuł Dobroczyńcy Roku. Dobroczyńca czyli dobro czyniący. Można się tego nauczyć?

Rodzimy się dobrzy. To nie idea. Wystarczy popatrzeć na dzieciaki. Ich nie interesuje jaki masz kolor skóry, jak wyglądasz. W nich jest dobro. Podzielą się czekoladą, podzielą się wiaderkiem. Dobro kojarzy nam się z religią, wychowaniem, kulturą. Tymczasem w tej najważniejszej szkole, szkole życia, dostajemy lekcje odwracania się od dobra. Uczymy się cwaniactwa, wygodnictwa, samolubstwa, bo świat pokazuje nam, że tak jest łatwiej.

Czasami odnoszę wrażenie, że dożyliśmy czasów w których nierobienie komuś krzywdy już jest dobrem. Czym jest dla mnie? To instynkt, który cały czas mamy w sobie. Najbardziej pierwotny i ludzki odruch. Budzi się w tobie za każdym razem gdy widzisz niesprawiedliwość czy cierpienie. Możesz go uśpić i przejść obojętnie, możesz dokopać leżącemu albo podać mu rękę “Chodź, idziemy razem”. To mogą być rzeczy wielkie i rzeczy małe. Nie trzeba od razu robić rewolucji.

Czy my, Polacy potrafimy pomagać?

Z perspektywy pilskiego podwórka widać, że na pewno robimy to coraz lepiej. Jest dużo ludzi, którzy chcą pomóc, ale nie wiedzą jak. Może to kwestia braku odwagi, doświadczenia, zorganizowania sobie na to czasu. Ale to są ludzie, którzy dołączą chętnie do innych. Jeśli ktoś ogłosi “Idziemy sprzątać świat w sobotę o 16” to właśnie oni pójdą. Sami z siebie by tego nie zrobili, ale z grupą to co innego. Dobro jest zaraźliwe. Inni na przykład się angażują, bo im ...głupio. Kiedy wśród znajomych słyszą “Idziemy posprzątać świat”, “Jedziemy przewieźć meble” i jak 60, 70 procent z tych znajomych odpowiada na to “Tak, tak, tak!”, to taka osoba dołącza z automatu. Czasem ludzie nie wiedzą nawet jakie to jest fajne: pojechać, pomóc, zobaczyć czyiś uśmiech albo po prostu mieć świadomość, że dla kogoś nieznajomego choć na chwilę uczyniło się ten świat lepszym miejscem do życia.

Co zmieniła pandemia?

To była trochę rewolucja. Ludzie doświadczyli strachu i niepewności. Bali się o swoich bliskich. Nie wiedzieli czy będą mieli pracę? Czy będą mieli swoje firmy?

Ten strach nas zmienił. Uczłowieczył. Otworzył na drugiego. To był czas pięknych akcji, jak choćby wspaniała pilska akcja “Piła razem”. Niby drobnostki: zrobić zakupy, wyprowadzić psa. Przecież to każdy może zrobić. Na tym właśnie polegał fenomen. Każdy mógł być tym dobrym.

Stałeś za akcjami #MuremZaGastro i #MuremZaKulturą. Jak wyglądało to od kuchni?

#MuremZaGastro to był ten moment kiedy oni powiedzieli, że mają już dosyć, że nie mają już z czego dokładać, z czego żyć. Okazało się, że dla wielu firm samo dowożenie żywności było problemem. Nie mieli ludzi, telefonów, samochodów. Z kolei potencjalni klienci nie wiedzieli gdzie, jak i co zamówić. Kolejnym problemem okazały się koszty dowozu. Wysłaliśmy apel do przedsiębiorców, że razem z pracownikami bardziej przysłużą się sprawie składając jedno duże zamówienie w tygodniu zamiast kilku pojedynczych i kosztownych w dowozie zamówień dziennie. A potem powstała strefa gastro na pilskim targowisku i akcja zaczęła żyć własnym życiem.

Murem za kulturą. To był inny ból serca. Otwarto kościoły, ale nie można było zrobić koncertu. Tak jest zresztą jest do dziś. Na tym samym stadionie nie może odbyć się koncert, ale 15 tysięcy kibiców już może na niego wejść. Nie ma idealnych rozwiązań na czas pandemii, bo nikt wcześniej tego nie przerabiał, ale to nie usprawiedliwia niesprawiedliwych rozwiązań. Cały pomysł się wziął z przekory: “ Jak się k … nie da?” .

Sponsorów zebraliśmy więcej niż potrzebowaliśmy. Na dwadzieścia firm odmówiły dwie i jeszcze się tłumaczyły. Reszta dołożyła swoją cegiełkę. Ludzie chcieli być solidarni. Potrzebowali tego. Czy z solidarności zawsze wynika coś dobrego? Nie wiem. Ale wiem, że ciężko cokolwiek na świecie robić samemu. Jaki to mam sens gdy robisz to sam? Gdyby nie ludzie wokół, to by mi się nie chciało. Nawet gdyby efekty były takie same. Tamten “pomocowy” automat działa w obie strony. Jak już się pociągnęło kilka osób za sobą, to jakoś głupio wstać i powiedzieć: “Róbcie dalej sami. Ja się wypisuję”. To rodzaj uzależnienia. Czasami się zastanawiam czy wszystko ze mną ok.

W czym prowadzenie biznesu może pomóc w pomaganiu?

Jest lokal, samochód, ludzie, których się zna. Pomaga charakter naszej pracy w K2, która wymaga od nas kreatywności. Przydaje się też zawodowa umiejętność łączenia wielu punktów. Tworzenie sieci.

Pamiętasz pierwszą sieć?

To była chyba pierwsza akcja związana z WOŚP. Zauważyłem wtedy, że warto pytać o to, czy ktoś pomoże, czy ktoś ma samochód, czas, chęci. I nagle znajdują się ludzie, fundusze, pomysły. I najzwyczajniej w świecie zaczyna się dziać.

Dlaczego chcesz, żeby się zadziało?

To przez pewnego księdza. W parafii św. Rodziny był kiedyś ksiądz Andrzej, który opiekował się dzieciakami z trudnych rodzin. Zapytał mnie kiedyś co robimy z nieudanymi kolorowymi odbitki ksero, bo on nie ma nagród dla dzieciaków, a będą się cieszyły jak dostaną jakiś kolorowy obrazek. I to był ten moment kiedy łza się zakręciła w oku.

Najpierw się wzruszyłem, a potem wkur... Na ten beznadziejny, popierd... świat. Zbyt niesprawiedliwy i zbyt pełen nierówności. Wciąż go nie rozumiem, wiem, że go nie zbawię, ale mogę go spróbować zmienić. Ty też możesz. Tamtym dzieciakom nie daliśmy oczywiście odbitek, tylko pojechaliśmy do hurtowni po pisaki, farbki, bloki. Każdy z nas ma więcej niż ktoś inny w jego otoczeniu. Każdy ma coś, co może dać od siebie.

Robisz na sobotę dla rodziny pół blachy sernika, upiec całą blachę i daj połowę sernika harcerzom na ognisko. Masz kserokopiarkę, to wydrukuj ogłoszenie o zaginionym psie. Masz samochód, to przewieź coś czasem. Masz czas, to przyjdź do ogródka i powyrywaj chwasty. Idziesz ulicą i widzisz panią, która sprzedaje koperek czy szczypiorek, to po prostu go kup. A przede wszystkim uśmiechnij się człowieku do drugiego człowieka. To też jest dobre, a my Polacy mamy z tym potężny problem. Na naszych ulicach nikt się nie uśmiecha. To nasz największy deficyt narodowy. Za to zawiści, zazdrości i hejtu mamy aż w nadmiarze. Od kilku lat jesteśmy skażeni i podzieleni przez politykę. I to jest smutne.

Czy bycie dobrym dla ludzi wystarcza?

Nie można być dobrym tylko dla ludzi. Szacunek dla świata to już nasz obowiązek, chyba, że mamy w głębokim poważaniu to, co stanie się z naszymi wnukami i dziećmi. Nie mówimy już o perspektywie 100 czy 200 lat. Ten dzwon bije już teraz. W byciu dobrym dla Matki Ziemi jest tak samo jak w byciu dobrym dla ludzi. Nie musisz wydawać od razu setek tysięcy złotych czy poświęcać całego swoje życia. Segreguj śmieci. Przestań kupować w plastiku. Idź ze swoim kubkiem do kawiarni i uratuj 200 milimetrów wody. Co to jest 200 mililitrów wody? Zapytaj dziecka w Afryce ile dla niego znaczy.

Jeżeli robisz to na miarę swoich możliwości, to nie przeszkadza ci to. Od tego się zaczyna. A potem rzeczy, które jeszcze niedawno wydawały się poświęceniem, wyrzeczeniem i niemożliwe, nagle stają się twoją codziennością. Sięgasz więc po głębsze tematy i na tym chyba powinno polegać naturalne dochodzenie do dobra.

Dobroczyńca Roku. Ile to dla ciebie znaczy ten tytuł?

Bardzo dużo. To konkurs z 25-letnią historią, konkurs, w którym firmy same się nie zgłaszają, tylko ktoś je nominuje, w którym kapituła jest bardzo szeroka, a za nagrodę się nie płaci. I jeżeli w finale takiego konkursu możesz się znaleźć pomiędzy takimi tuzami jak Allegro czy PKO to albo cię to przyćmi, albo da kopniaka.

Tej nagrody nie dostałem ja, tylko wiele osób, które stały za każdą akcją. Jak Honorata, moja żona i mega tolerancyjna osoba, która tworzy na nie przestrzeń. Jak Bożena (Bożena Wola, prezes fundacji Pszczoła - przyp.red.) - człowiek torpeda. Jak moja cudowna ekipa z K2. I tak każdy daje coś od siebie. I gdy spotykasz takich ludzi dwudziestu, trzydziestu, pięćdziesięciu, to myślę, że gdybyśmy się teraz skrzyknęli, to moglibyśmy zrobić coś wielkiego. Powtórzę to po Bożenie: “W takiej ekipie możemy zmienić świat”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto