Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wykładowca Szkoły Policji w Pile łamie żebra słuchaczom? Sprawie przygląda się prokuratura

TR
Czy wykładowca Szkoły Policji przekroczył swoje uprawnienia? Sprawę bada prokuratura
Czy wykładowca Szkoły Policji przekroczył swoje uprawnienia? Sprawę bada prokuratura Fot. Agnieszka Świderska
Czy wykładowca pilskiej Szkoły Policji nadużył swoich uprawnień? Według "Gazety Wyborczej" nadkomisarz Adam Zieleniewski miał skakać po brzuchach słuchaczom, co w jednym przypadku skończyło się złamaniem, a w innym stłuczeniem żeber. Szkoła nie wyciągnęła żadnych konsekwencji. Za to prokuratura wszczęła śledztwo.

Połamanie i stłuczenie żeber. Tym co najmniej w dwóch przypadkach miały się skończyć zajęcia prowadzone przez Adama Zieleniewskiego, wykładowcę z Zakładu Prewencji i Technik Interwencji w Szkole Policji w Pile. Według relacji "Wyborczej" komisarz miał skakać po brzuchach słuchaczom, co miało na celu wzmocnić mięśnie brzucha. Tyle że jak wyjaśniają instruktorzy sztuk walki jest to ćwiczenie zarezerwowane wyłącznie dla zaawansowanych, nie dla początkujących w tych technikach młodych policjantów.

- Chodzenie po brzuchach jest prostą drogą do zrobienia im krzywdy - cytuje jednego z nich "Wyborcza".

I było - jak wynika z dziennikarskiego śledztwa. W grudniu 2020 r. do pilskiego szpitala trafił posterunkowy Kamil K., ofiara takiego ćwiczenia. Lekarze rozpoznali u niego stłuczenie klatki piersiowej i żeber.

- Komisarz kazał wszystkim położyć się na plecach na parkiecie. Chodził nam po brzuchach. Mówił, że mamy wciągać powietrze i wypuszczać. Nie do końca to rozumiałem. Gdy stawał na mnie, uczucie było nieprzyjemne. Kamil miał pecha, bo na nim demonstrował to ćwiczenie. Chodził po nim kilka razy, bardziej intensywnie

- tak tamte feralne zajęcia opisywał dziennikarzowi jeden ze słuchaczy.

Nie był to pierwszy raz, kiedy ktoś miał ucierpieć na zajęciach u nadkomisarza Zieleniewskiego. W sierpniu 2019 roku skacząc po brzuchu miał połamać żebra młodemu policjantowi, który dziś pracuje w komendzie w Kędzierzynie-Koźle. Raport w sprawie tamtego incydentu trafił na biuro komendant szkoły insp. Beaty Różniak-Krzeszewskiej.

- Dowódca plutonu poinformował mnie, że podczas zajęć nadkom. Adam Zieleniewski złamał słuchaczowi żebra: kazał mu położyć się na boisku, a następnie kilka razy wskoczył mu nogami na brzuch, sprawdzając mięśnie brzucha. O całym incydencie poinformowałem osobiście mł. insp. Marzenę Brzozowską. Jednak, jak się później dowiedziałem, sprawę zatuszowano, uznając to za wypadek podczas zajęć. Słuchacza nakłoniono, by zeznawał, że Zieleniewski niechcący nacisnął go kolanem -

raportował Ryszard Rudnicki, wykładowca z tego samego zakładu, co Zieleniewski.

Miał zapłacić za to stanowiskiem: po 15 latach przeniesiono go do innego zakładu. Z kolei Adam Zieleniewski według "Wyborczej" ma w szkole status nietykalnego. Po incydencie ze złamanymi żebrami przeprowadzono jedynie czynności w ramach służbowego nadzoru. Co ustalono? Szkoła zasłania się tajemnicą. Skierowała jednak sprawę do prokuratury. Wersja z niechcącym naciskiem kolanem to było jednak za mało, żeby postawić zarzut. Postępowanie umorzono.

Teraz gdy "Wyborcza" nagłośniła kolejny "wypadek przy pracy" prokuratura postanowiła bliżej przyjrzeć się kontrowersyjnym metodom nadkomisarza Zieleniewskiego. Wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia przez niego uprawnień w latach 2019-2020. Ani nadkomisarz, ani jego bezpośrednia przełożona nie chcieli rozmawiać z dziennikarzem.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto