Czy wykładowca pilskiej Szkoły Policji nadużył swoich uprawnień? Według "Gazety Wyborczej" nadkomisarz Adam Zieleniewski miał skakać po brzuchach słuchaczom, co w jednym przypadku skończyło się złamaniem, a w innym stłuczeniem żeber. Szkoła nie wyciągnęła żadnych konsekwencji. Za to prokuratura wszczęła śledztwo.
Szkoła Policji odniosła się do zarzutów, że po pierwszym incydencie nie wszczęła postępowania wyjaśniającego tylko czynności w ramach służbowego nadzoru. Jednym słowem: mogła zrobić więcej, żeby chronić słuchaczy, zrobiła minimum, żeby jak sugeruje "Wyborcza" chronić wykładowcę. Szkoła w wydanym dziś oświadczeniu zapewnia, że podjęła stosowne działania.
- Okoliczności doznania kontuzji przez słuchaczy Szkoły Policji w Pile, przedstawione przez dziennikarza w sposób subiektywny i zmanipulowany, zbadały w ramach postępowania wyjaśniającego komisje powypadkowe, powołane w jednostkach macierzystych policjantów. W Szkole Policji w Pile podjęto czynności w trybie nadzoru służbowego oraz czynności wyjaśniające w trybie przepisów o postępowaniu dyscyplinarnym wobec policjantów. Zarzucone Komendantowi Szkoły Policji w Pile kłamstwo wynika z niewiedzy merytorycznej autora artykułu dotyczącej procedur obowiązujących w Policji (przewidzianych przepisami prawa) oraz braku podstawowej umiejętności precyzyjnego formułowania pytań. Dla pełnej transparentności działań Szkoły, zebrane materiały w powyższej sprawie zostały przekazane do Prokuratury Rejonowej, która po przeprowadzeniu postępowania odmówiła wszczęcia śledztwa z uwagi na brak znamion czynu zabronionego
- czytamy w oświadczeniu Szkoły Policji w Pile.
"Wyborcza" określiła wydane przez szkołę oświadczenie jako kuriozalne.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?